Wstajemy po 7. Mamy 10 minut żeby sie ogarnac i wyjść z chaty. Dziewczyny ogolem maja problem byśmy sami byli w domu albo by dać nam klucze. Znaczy jedna ma problem nie nasza turczynka tylko druga hiszpanka. No trudno. Niewyspani lecimy do centrum. W miescie kawka i sniadanie. Lecimy autobusem nad morze. Nad jakas fajna plaże. Jedziemy metrem i 2 autobusami. Prawie 2 godziny. Docieramy na miejsce gdzie nie ma zbyt wielu osob - jak sie okazało później z czasem to sie zmieniało. WIdać różnice miedzy plaza turecka a bulgarska choć morze to samo. Tu jest dużo śmieci. Ogolem w Turcji pelno smieci. Nie ma smietnikow na miescie, kazdy wyrzuca śmieci na ulice. Jak pytalismy dlaczego to sie okazało że zawsze byly bomby w smietnikach dlatego już teraz już ich nie ma. Żeby terrostom było trudniej. Znajdujemy miejsce nieco dalej od ludzi. Wiekszosc na nas patrzy. Rożnica obyczajów w porównaniu z Bułgarią też ogromna. Tam kobiety w stringach na pełnym luzie chodziły po plaży z biustem an wierzchu. Tu nie. Kobiety są w strojach 2 czesciowych ale dół maja przepasany szarfami czy noszą sukienki. Starsze całe są pozawijane od góry po dól. I tak też się kąpią. Wchodzą do wody w całym ubraniu bo nikt jej ciała widzieć nie może...
Smarujemy sie 50. Słonce grzeje. Zasypiamy na plaży. Po godzinie jesteśmy spaleni. Wracamy do miasta. Po drodze prawie mamy bitke z 2 turasami. Podniesli nam ciśnienie na maksa. Na końcu prezes wybuchł. Chlopaki szybko zwatpili i poszli gdzieś do siebie... Angielskiego nie znali ale magiczne - no, no problem - mieli opanowane. Od teraz zawsze mamy gaz i nóź pod ręką. Pewnie to przesada ale czujemy się pewnie. Z gazem czujemy się pewnie. Do domu docieramy późno. Smazymy kotleciki z ziemniaczkami, gadamy z nasza turczynka i hiszpanką poczym idziemy spac...
... Jeszcze pare zdań o naszych dziewczynach. Pracuja od 8 do 21 czasem 22. Są po studiach, maja 25 lat. Są inteligentne, nie zamknięte jak to w muzułmańskim świecie bywa. Znają jezyki obce... Rzeczywistość turecka jest dla nich taka sobie. Nigdy nie były zagranicą. Zarabiają po 600 Euro miesięcznie. Przypominamy że to Istambuł gdzie żyje się drożej niż u nas. Jedna chce odkładać co wypłate 50 $ by gdzieś pojechać bo nigdzie nie była i nic nie widziała... Troche to smutne. Prezesa tak to urzekło, że od teraz żony tylko w Turcji będzie szukał. Tak mówi przynajmniej...
... Jeszcze co do kobiet w Turcji. Mała część nosi burki. Tylko te starsze kobieciny są przepasane chustami. Reszta chodzi swobodnie po mieście. Sklepy mają te same co Europa więc ciuchy też te same mogą kupować. Widać jednak różnice na ulicach. Tu kobiety naprawde mają styl i klase. Przez duże S i K. Nie ma piersi na wierzchu, wystającej bielizny, wszechobecnego różu, kiczu czy tandety. Od młodych uczennic, przez studentki, młode kobiety po dojrzałe biznes women - każda ma grację, luz ale i elegancje jednocześnie. Tu kobiety naprawde wiedzą jak się ubrać, jak wyglądać. Tak samo makijaż i perfumy. Zawsze stonowane i spasowane odpowiednio. A grubych kobiet to widzieliśmy może z 7 przez te pare dni. Brawo!
Co do facetów. Jak dla nas to taka lepsza wersja latynosów. Wyglądają jak hiszpanie czy portugasy. Są ciemni, czarne włosy, nieogoleni. Większość dość wysoka, zbudowana ale bez koksów. Ubrani też dobrze ale tu w porónaniu z kobietami są typy Dolce Bannana z podrobionym zegarkiem, paskiem i butami. Oczywiscie można spotkać też chudych, obleśnych kolesi z długimi zalizanymi włosami i butami z dziobem,pseudo włosi co wyglądają jak handlarze z hali targowej na Wiśniowej. Mimo wszystko jesteśmy niemal pewni z prezesem że wiekszość polek miała by tu raj oglądając tych na wpół europejskich turków...
Gdyby nie ich religia, obyczaje, zwyczaje czy podejście do kobiet o których zapominać nie można to prawie nieźli kandydaci na facetów...
Ale raczej każda dziewczyna w Polsce na imprezie by z nimi wyszła.Nie za nich, ale z nimi, tak na noc, na weekend, tak dla fanu. Wystarczy by pare zdań po angielsku powiedział...
... a potem dzwonią do mamy do Polski i pytają co to harem bo Hassan czy tam Sultan ciągle o tym mówi.