Wszystko bylo juz niemal dograne.Byl kupiony bilet do Bulgarii, zalatwiony nocleg na CS i przejzane pociagi do Wroclawia(tak do Wroclawia bo niechcacy zamiast do Poznania bilety byly do oddalonego dwuktrotnie dalej Wroclawia) No i juz w piatek ku swojemu (lrecz tylko swojemu) zdziwieniu matys dopiero na oczy przejzal i odkryl ze samolot laduje w Burgas a noclegi zalatwione byly w Varnie :)
No ale juz niewazne... Polecielismy na pociag. Tu geniuszem okazal sie prezes kupujac bilet tylko do Poznania bo zapomnialo mu sie ze lecimy z Wrocka :)
Droga do Poznania byla jak najbardziej spoko. 3 osoby (liczac nas) w przedziale i spoko klimat. Frajda zaczela sie w Pyrlandii. Miejsca stojace pod kiblem, 7 osob w przedsionku miedzy przedzialem a wucetem, ludzie z miejscowkami na pierwsza klase razem z nami(coz za wspaniale zadoścuczynienie proletariuszom kapitalizmu!) a na deser kobieta w 6 miesiacu ciazy lezaca na korytarzu bo nikt jej miejsca nie ustapil w przedziale... Tak witamy was w kraju:)
Probujac dojsc jak działa i funkcjonuje nasza kolej rozmawiamy z wcale niemiła panią konduktor.Jedyne inteligentne jak na jej poziom intelektu zdanie jakie z jej ust padlo brzmialo: cieszmy sie ze nie jestesmy w Indiach bo tam pociag jedzie 2 razy szybciej a ludzie siedza na dachu... Tak, mądra pani konduktor, niech lepiej znajdzie jakis kraj gdzie pociagi nie jada 2 razy szybciej od naszych. Pani byla tak niemila i tak niebystra ze aż zachęcało nas to wszystkich tych "pod kiblem" do dalszej kontemplacji i polemiki na temat naszej kolei. Na pytanie jak to jest, że pociąg majacy x miejsc przewozi 3x ludzi gdzie bilety sa na maksa drogie a 1/3 ludzi ma na domiar złego bilety na pierwsza klasę, kolej może być nie rentowna odpowiedzi nie udzieliła... Jedziemy dalej. Jestesmy przed Rawiczem - jakas godzina do Wroclawia. Ogladamy film pod kiblem. Mily pan kierownik pociagu wpadl na najlepszy w tym tygodniu pomysl. Mowi: tam dalej, no ze 4 wagony dalej ludzi mało, po 4 w przedzialach siedzą. Mówi dalej: jak wysiądziecie, przejdziecie sie po peronie to wsiadajcie do ostaniego. Jak powiedzial tak zrobilismy. Idziemy, idziemy, gdzieś 3 wagony do konca lecimy dumni przez pereon a bystry pan konduktor gwiżdze i pociąg rusza. My a wraz z nami nasz 30 kilogramowy czamajdan, spiwory, plecaki i cala reszta dupereli wbiegamy do startujacego pociagu. Tam sytuacja bez zmian. Dalej stoimy pod kiblem, nie ma nawet jak na podlodze usiąść, a gównem tak wali jak jeszcze nigdy w historii PKP...
Dobra Wroclaw, wysiadamy.Idziemy po takse bo już po 2 w nocy. Pierwszy kolo woła niezłą cene 70.Idziemy dalej aż jedziemy za 50(pewnie i za 40 by poszlo no ale juz niewazne) Na lotnisko standart, samolot tez.